Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Było około szóstej. Panna Rozalja ostrożnie otworzyła drzwi i szepnęła:
— Jaśnie wielmożny panie baronie — panienka czeka tam na pana.
Gdy Ewin wszedł do ciemnej komnaty, zamknęła za nijm drzwi i zniknęła.
Pan de Ker-Elliot spostrzegł odrazu, że w sąsiednim pokoju pali się światło; uchylił jego drzwi i ujrzał... pannę de Dunoyer.
Teresa była blada; oczy jej płonęły gorączkowym ogniem, stała oparta o komin; wyraz jej twarzy ściął Ewinowi krew w żyłach.
W czasie pierwszego zetknięcia się z Teresą, gdy dostrzegł jej podobieństwo z damą z portretu, z Treff-Hartlog, penkun-ger‘owi podobieństwo to wydało się raczej, że tak powiemy, materjalnem, niż moralnem; fizjonomja Teresy wydała mu się łagodną i melancholijną. Teraz tymczasem, groźny, dumny wyraz jej twarzy, odrazu przypomniał mu rysy złego ducha jego dziada, o równie mroźnem, srogiem i złośliwem spojrzeniu; zabobonne jego obawy zbudziły się nagle na mowo, połączone z innemi uczuciami, poprostu sparaliżowały mu umysł.
Wpatrywał się w Teresę wzrokiem obłąkanym, trwożnym.
Po kilku minutach przygnębiającego milczenia, Teresa pierwsza przerwała ciszę gniewnym głosem:
— Czy pan wiesz, gdzie jesteś?
— Sądzę, że w mieszkaniu, które pani wraz z siostrą zajmuje...
Teresa uśmiechnęła się gorzko.
— Jesteś pan u pana de Montal.
— Co?... U pana de Montal?... Doprawdy, nie rozumiem.
Twarz Teresy stała się bardziej jeszcze ponurą, pogardliwą.