Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dunoyer niekiedy popadał w poważne tarapaty, dzięki swym kolosalnym spekulacjom. Nawet owa wypłata, jakiej miał dokonać Ewinowi w krótkim terminie niepokoiła go nieco.
Jak już wspomnieliśmy, pan Achilles odrazu zaobserwował wrażenie, jakie sprawiła Teresa na jego nowym gościu — oczywiście, nie znając podstaw tego wrażenia, nie mógł należycie ocenić jego wielkości, tak, że początkowo zamiar awansu na teścia prawdziwego barona, wydał mu się niekoniecznym, wkrótce jednak, zaczął się nad nim zastanawiać.
Szło tedy o ożenienie Ewina z Teresą.
Związek ten pozwalał panu Dunoer‘owi rokować wielkie nadzieje. Już i to stanowiło wiele, że mógł wydać Teresę bez posagu i tak tanim kasztem wyzbyć się dziewczyny, która wzbudzała w nim bardzo przykre wspomnienia. Do tego dołączyła się jeszcze myśl, że przecież, jako teść barona, będzie jeszcze dowolniej zarządzał funduszem barona, a nawet stanie się jego wspólnikiem. Dołączyło się do tego, że pozycja Teresy, jako baronowej, wpływała korzystnie i na pozycję młodszej jej siostry, którą jej ojciec rzeczywiście kochał.
Pan Achilles pochodził z dynastji giełdziarzy, która, robiąc rozmaite mniej lub bardziej czyste interesy, przywykła dzielić wszystkich ludzi na oszukiwanych i oszukujących — oczywiście, jedno spojrzenie wystarczyło mu, aby zaliczyć pana de Ker-Elliot do kategorji mogących być oszukanymi, chociaż zresztą zgoła nie miał zamiaru jakiegoś ordynarnego oszukiwania Ewina; owszem życzył mu dobrze.
Jak sądził pan Achilles, baron, tak zainteresowany Teresą, skoro ją poślubi, na stałe zwiąże się z interesami bankiera; co do moralnego poziomu przyszłego zięcia, to pan Dunayer mało zwykle zajmował się jakimiś moralnemi poziomami, zawsze jednak był kontent, że Pen-Kan-Ger‘a zaliczy może śmiało do gatunku ludzi, bardziej, aniżeli ucz-