Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mogę się spodziewać zmiany twego postępowania... haniebnego... na lepsze... w przyszłości?...
— Nie wiem, proszę pana.
— Jakto!!... Nawet w przypuszczeniu, że posunę się aż do zapomnienia o przeszłości... jeszcze nie możesz ręczyć za przyszłość?
— Trudno przewidzieć, co może być w przyszłości.
— No, to przynajmniej szczerze... najmocniej dziękuję.. mogę być przynajmniej szczęśliwy, żeś mnie wywiodła z niepewności... Ale czy sobie wyobrażasz, że na tem poprzestanę?
— Pan powinien sam o tem wiedzieć najlepiej.
— Oto odpowiedzi, świadczące o anielskiej niewinności i czystości!... Ależ doprawdy dziwię się — dodał z jakimś zgorzkniałym uśmiechem — dlaczego nie przypominasz mi moich gorszących, jawnych miłostek, mego cynizmu, z jakim prezentowałem całemu światu moje metresy, równie cynicznych jakie ci sam dawałem, zachęcając cię do kokietowania mężczyzn?... Przecież nie potrzeba praktyki adwokackiej, by z podobnego materjału ułożyć przepyszną obronę?...
Dolores w pierwszej chwili nie raczyła nic odpowiedzieć.
— Czyż to miałoby być łaską pani markizy, że mnie tak szlachetnie oszczędzasz? — zawołał de Beauregard z ironją.
— Robił pan, co się panu podobało. Każdy robi sobie przyjemność, jak umie.
— Ale powiedz przynajmniej, że cię znieważałem... że cię upokorzałem... że sam pchałem cię na drogę upadku.. Staraj się dowieść przynajmniej, że do wiarołomstwa pchnęła cię zemsta, gniew... może to zrozumiem!...
— Nigdy nie czułam gniewu.
— Nigdy?
— Nigdy.
I Dolores spokojnie kończyła zapinanie rękawków.