Strona:PL Sue - Czarny miesiąc.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poczynałem, powinna była zniknąć, sikoro dla ciebie tylko żyć nowem życiem zacznę. Takie właśnie miałem myśli i plany, gdy spadły na mnie owe przeklęte listy!
Ach... straszna była to chwila, szczerze ci mówię! Cios straszmy przeszył me serce... ale, uwierz mi, uczułem wielką boleść, rade nigdy nienawiść, nie gniew przeciwko tobie; z tem cierpieniem łączyło się coś czułego, coś litościwego w stosunku do ciebie. Gdybym był ojcem, a dziecko ukochane podniosłoby ma minie rękę, nagniewałbym się, ale płakałbym — tak samo i teraz płakałem... gdy tyś śmiała się z Labyrynthe‘m!
W pierwszej chwili zawsze jestem szlachetny i dobry. Potem rozwaga, przyzwyczajenie do złego, przyszły pokalać tę szlachetną boleść.
Wtedy zadrżałem z wściekłości na myśl, że ja, tak wytrawmy w intrygach, ja, słynący ze zręczności, zostałem tak haniebnie oszukany przez takiego durnia i — przez ciebie — przez dziecko!... A więc twoja pozorna niewinność uwiodła mnie tak, że cię zaślubiłem!... i oto w chwili, gdy najbardziej chlubiłem się twojami cnotami, tyś knuła na chytrzejsze zdrady, zwodząc nietylko męża, ale i kochanków także!...
Ty, Dolores, ty!... A przecież, ileż razy widziałem cię, jak zasypiałaś snem spokojnym dziecięcia... Jakże lekki i spokojny był twój oddech — żadne wyrzuty sumienia nie poruszały twej piersi, żaden niepokój nie miotał twem sercem. Dziewica piętnastoletnia, pod tarczą rodzicielskiego domu, pod okiem domu, marząc o Bogu i aniołach, nie mogłaby chyba znać równie pogodnego spoczynku.
I ta anielska postawia, to czyste spojrzenie, to czoło pogodne, kryły najczarniejsze...
Ale nie, nie, nie chcę robić ci najmniejszego wyrzutu, Chcę tylko, abyś wiedziała, dlaczego wyzwałam owego pułkownika Koellera.
Człowiek, podobny mnie, a raczej podobny człowiekowi, za jakiego uchodzę, powinienby się śmiać z twej zdrady,