Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Pragnę wziąść ze sobą swą żonę — powiadam do tego agenta — był to jedyny sposób porozumienia się z panią i uratowania księcia, którego ten drab chce zmusić do udziału w jakiejś karkołomnej wyprawie.
Angelika słuchała go ze zdumieniem — że gaskończyk mówi prawdę, nie miała najlżejszej wątpliwości — nie przeszkadzało to jednak, że cała heca wikłała się coraz gorzej.
— Jakto, mój panie? — zawołał — Więc pan działał w tak szlachetnym celu... pan chciałeś?... Ach, a ja pana posądzałam...
Lecz gaskończyk nawet jej nie słyszał. Z szyderczym śmiechem zawołał:
— Ale oczy mi się otworzyły nakoniec. Gdy ja karku za pani męża nadstawiam, gdy nad mężem pani wisi śmiertelne niebezpieczeństwo, pani zabawia się z tym nędznym zbójem morskim!!
Angelika poprostu nie wiedziała co począć; de Cronstillac był tak rozzłoszczony, że trudno było z nim w ogóle gadać, a cóż dopiero odsłaniać mu tajemnicę ks. Monmouth. Wreszcie rzekła z widocznem zakłopotaniem:
— Drogi panie... moje postępki ukrywają tajemnicę, której panu wyjaśnić nie mogę.
Lecz de Cronstillac miał już dość tych tajemnic.
— Co, znowu jakaś tajemnica? Nie mam zamiaru być do nieskończoności błaznem pani! Pani musi iść za mną!
— Ależ, panie!
— Tak, pani... jeżeli przyjąłem na swą głowę niebezpieczeństwa i trudy, wypływające z roli męża pani to teraz pragnę użyć także i jego praw!! Tego zaś nędznego mulata i zbója wydam w ręce pana de Chemerant, który już chciał się z nim rozprawić!
Angelika zamieniła z mężem porozumiewawcze spojrzenie; oboje głowili się nad tem, jakby gaskończykowi