Przejdź do zawartości

Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Muszę uprzedzić pana — zabrał znów bez złości, ale i z powagą głos kapitan — że w razie dalszego odmawiania przez pana zeznań, wzgląd na interes państwowy zmusi nas do użycia najsurowszych środków celem wydobycia tychże.
— Proszę mi wybaczyć, panie kapitanie, lecz nie, powiedzieć nie mogę — odpowiedział z godnością gaskończyk.
— Panie kapitanie! — począł wreszcie p. de Chemerant. — W imieniu Jego Królewskiej Mości, który udzielił mi rozległych pełnomocnictw, mam zaszczyt oświadczyć, że samo milczenie podsądnego jest zdradą stanu! Zbrodniarza tego wykryłem w pałacu, będącym niewątpliwie własnością księcia Manmauth; cała służba i jakaś kobieta, sprawiająca zresztą wrażenie mocno podejrzane, a podająca się za jego żonę, nadawali mu ten tytuł; w rękach jego znajduje się szereg przedmiotów, takich, jak szpada Karola II, tabakierka, z portretem tego ś. p. monarchy... wszystko to wygląda tak podejrzanie, że w imieniu Jego Królewskiej Mości domagam się użycia wszelkich środków do wydobycia z podsądnego zeznań... Niewątpliwie jest on tylko jednym członkiem całego spisku!
— Tak, tak, tortury, tortury! — tortury — wrzeszczeli lordowie.
Twarz kapitana przybrała wyraz głębokiego smutku.
— Zastanów się pan nad swym losem — rzekł do oskarżonego — nie zmuszaj nas pan do poddawania ciebie strasznym mękom; widzisz, że nie jestem twym wrogiem, ale jako sługa królewski muszę spełnić swój obowiązek. Jeżeli pan powiesz szczerą prawdę, możesz pan być pewien, że wszelkiemi siłami będę się starał o najłagodniejszy wymiar kary.
— Niestety, panie kapitanie — widzę, że jesteś człowiekiem.poczciwym i chodzi ci też i o moje dobro, lecz szlachcic gaskoński tajemnicy, powierzonej sobie i na mękach nie wyda.