— Podaruję wolnością kobiéty, ptaki, psy i karty; dam pieniężne wynagrodzenie Hrabiemu Justininani, a meble sprzedam w Kios.
— I dobrze się już na to zdecydowałeś? — spytał mnie du Pluvier.
— Bardzo się zdecydowałem...
— Stanowczo zdecydowałeś?
— Tak jest, tak, po stokroć razy tak.
— W takim razie, Arturze, niebędziesz mi wyrzucał że zechcę korzystać z twoich łupów?
— Jak to, co przez to chcesz rozumieć?
— Oto mój projekt. Zycie które prowadzisz w tym raju ziemskim zawróciło mi głowę. Chcesz że przedać mi to wszystko, pałac, kobiéty, psy, karły i papugi?
Sądziłem że du Pluvier żartuje, i spojrzałem na niego z miną niedowierzającą.
— Co, czy targ stanął? Zeimną stracisz daleko mniéj jak z kim innym, — dodał z postanowieniem.
— Lecz jakaż jest cena niewolnic i mebli.
— Niepotrzebujesz płacić za niewolnice bo zostawiam ci je tylko pod tym warunkiem, iż mi przyrzeczesz że im powrócisz wolność skoro opuścisz wyspę.
— Lecz jakże ztąd pojedziesz?
— Spodziewam się łatwo otrzymać, za wsta-
Strona:PL Sue - Artur.djvu/741
Wygląd
Ta strona została przepisana.