Strona:PL Sue - Artur.djvu/686

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wać jeśli nie przyjaźni, którą tak szalenie utraciłem przez moje straszliwe podejrzenia?
I zresztą, Henryk miał słuszność, nieczynność była dla mnie fatalną; rozkosznie się też zajmowałem tutaj otaczaniem się obrazami żyjącemi, na których co chwila zatrzymuję moje spojrzenia; potrzeba mi było czasu, starań, zgłębiali nawet, aby dokazać, otoczyć się, tak jak się otoczyłem, wszystkiemi cudami natury, aby zgromadzić wszystkie rozpierzchłe bogactwa, które napotkałem w tym Edenie.
Mędrcy powiedzą że podobne szczęścia są dzieciństwami, i dlatego też właśnie są szczęściami.
Szczęścia poważne, niemateryalne, jak je nazywają, mają zawsze jutro, są znikome; lecz tysiące drobnych radości które umie zawsze znaleść w swych marzeniach charakter ciągle młody, chociaż ulotne, lekkie i ruchome, są zawsze odradzającemi się, gdyż wyobraźnia co ich dostarcza, jest niewyczerpaną.
A potém teraz, kiedym sobie utworzył zachwycające nałogi niezależności od niczego, życie światowe ze swojemi przykremi wymaganiami, zdaje mi się być pewnym rodzajem Konfraterni, którego reguły zdają mi się być równie surowemi jak reguły zakonu trapistów.
Bo nieniem czybym niewolał chodzić sobie