Strona:PL Sue - Artur.djvu/497

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdyż wiatr był mocny, a drobny i gęsty deszczyk padał obficie. Mogła być blisko dziewiąta.
Pomiędzy kilku odosobnionemi domkami, leżącemi nieopodal dawnego ogrodu Bceaumarchais, jeden z nich zwrócił na siebie moją uwagę, gdyż mi się zdał być nowy i nadzwyczajnie czysty; był bardzo mały, a niewysokie sztachetki opasywały kawałek ogródka, podobnego do tych jakie widzimy przed domami w Anglii. W rogu domu były drzwi zielone z mosiężnym młotkiem; jedno tylko było piętro trzy okna na dole, i trzy na pierwszém piętrze. W zamkniętych okienicach postrzegłem dwie dziurki bardzo maleńkie, przeznaczone zapewne aby przepuszczały światło do środka; żywa światłość wybiegała temi otworami, zrobionemi właśnie na wysokość tak, że przypadały do mych oczu. Uległem na chwilę próżnéj ciekawości, i zajrzałem.
Zostawiono firanki rozchylone; mogłem więc przez szyby widzieć wnętrze tego pomieszkania.
Lecz cóż się ze mną stało, wielki Boże, gdym poznał Helenę!
Byłem osłupiały, gdyż sądziłem, że dotąd jeszcze znajduje się w Anglii, z matką.
Odwróciłem na chwilę oczy; bo wzruszenie moje było niezmierne, głębokie.