Strona:PL Sue - Artur.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śliczne jéj czarne włosy przeplecione były żaisem czarnym; wydała mi się nadzwyczaj powabna i rzadkim blaskiem jaśniejąca. Omyliłem się zapewne, lecz zdało mi się, (i to może było powodem żem ją znalazł tak piękną) zdało mi się, że chociaż mnie przyjmowała z grzecznością zimną i ceremonialną, jednak niedojrzanie prawie zapłoniła się pod swym różem.
Po kilku słowach, które do niéj przemówiłem, rozmowa, którą moje przybycie przerwało, zaczęła toczyć się na nowo.
Chodziło o awanturę niezgorzéj gorszącą, w któréj honor kobiéty i życie dwóch mężczyzn były narażone; wszystko zresztą powiedziane w jak najprzyzwoitszych wyrażeniach, i z osłonieniem szczegółów tak mglistém, i z przypominaniem drobnostek tak przezroczystém, że imiona własne nie tyle by były nawet znaczące.
Jak to prawie zawsze się zdarza, przez jeden z owych trafów, które los zrządzać lubi, w chwili gdy każdy dokładał swoje słówko, swą uwagę lub obmowę względem téj przygody, zaanonsowano męża, i żonę o których właśnie była mowa.
To zaprezentowanie się tak małżeńskie, wymienione i wytłómaczone z resztą świeżym powrotém do Paryża, który wymagał téj pierw-