Strona:PL Sue - Artur.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdyż brak pojęcia w głupcach przeszkadzał im módz czynić postrzeżenia, zastanawiać się i porównywać; zbyt wielka znowu miłość własna zarozumiałych, niedozwalała im przypuścić najmniejszéj wątpliwości względem ich zasługi, i pewnego, cudownego prawie wrażenia jakie mają sprawić....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wracając do mego zamiaru połączenia się z Heleną, ten, od tego dnia i téj wątpliwości, na zawsze został zniweczony.
Przepędziłem noc długą i bolesną.
Nazajutrz miałem tę słabość, iż unikałem mojéj Ciotki i Heleny; wsiadłem na konia jak najraniéj, i pojechałem przepędzić dzień w jednym z moich folwarków.
Wieczór, powróciłem bardzo późno i dając za powód niezmierne utrudzenie, niepokazałem się w salonie.
Wszedłszy do siebie, postrzegłem na stoliku, który był w moim gabinecie, te słowa skreślone ołówkiem ręką Heleny, w książce, którą mi odesłała w papier owiniętą: »Matka moja wszystko mi powiedziała... Będę jutro, o dziewiątej zrana, w pawilonie piramidy......