Strona:PL Sue - Artur.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego niedoświadczysz po mojéj śmierci?... A jeśli będziesz miał syna, czyż równie tego po tobie niedoświadczy? Wierzaj mi moje dziecię; ja sądzę, że prawdziwa mądrość na tém zależy, aby się śmiało wpatrywać w nieubłaganą rzeczywistość, i nieuwodzić płonnemi nadziejami. Gdy raz na tym punkcie staniemy.... skoro raz prawda rozproszy fałszywe widziadła... nienawidzimy dla tego bardziéj ludzi... gdyż czujemy, że równie jak oni ludźmi jesteśmy; lecz żałujemy ich głęboko, litujemy się nad nimi, wspieramy ich, bo nieraz czujemy się sami tak bardzo nieszczęśliwi! jeśli są niewdzięczni... ach! wówczas śledzimy we własnéj duszy, i nieraz znajdujemy, że mamy sobie do wyrzucenia niewdzięczność, która przed nami ich niewdzięczność usprawiedliwia... Bo widzisz, biedne moje dziecię, wszystko przebaczać, jestto wszystko rozumieć. Nakoniec przybywa wiek, chwila, w któréj obraz ich nędz, o których niewiedzą, lub które pokrywają, tak mocno nas wzrusza, lub tak wielką wzbudza w nas odrazę, iż tak każdy musi zrobić jak ja zrobiłem... porzuca ich i żyje samotny... Wówczas, moje dziecię, zamiast mieć ciągle przed oczyma, nieustanny i boleśny widok moralnych nędz ludzkości, patrzemy tylko na własne nasze nędze.. a jeszcze przepyszny wi-