Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/566

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miast do hrabiego Montbron, na placu Vendomme, numer siódmy. On jest przyjacielem panny de Caidoville, a ten pierścień posłuży ci za dowód, że od niej przybywasz; powiesz mu, że ją zamknęli jako obłąkaną w domu zdrowia, przytykającym do tego klasztoru i że w tym klasztorze zamknięto córki marszałka Simon.
— Dobrze... a potem... potem?..
— Wtedy hrabia Montbron postara się, aby wypuszczono na wolność pannę de Cardoville i córki marszałka Simon, i to może... jutro lub pojutrze...
— Jutro lub pojutrze! — wykrzyknął Dagobert; — ależ one muszą być wolne dziś, natychmiast!... Pojutrze... byłoby już po niewczasie... Dziękuję ci, moja Garbusko, zatrzymaj sobie ten pierścień... Ja wolę sam zająć się moją sprawą...
— Ależ! ojcze... co chcesz robić — perswadował Agrykola, wstrzymując żołnierza — to klasztor... zastanów-że się!
Trzeba pamiętać, że Dagobert był starym żołnierzem napoleońskim; całe życie przepędził na wyprawach wojennych.
— Rekrut jestem, czy co?... ja znam na palcach żeńskie klasztory. Powiem ci, co będzie i jak będzie... pukam, otwiera furtjanka i pyta mnie, czego chcę; ja nie odpowiadam; ona chce mnie zatrzymać, ja idę; skoro wejdę do klasztoru, krzyczę z całych sił o moje dzieci...
— Ależ, panie Dagobercie, zakonnice... — usiłuje zreflektować go Garbuska, za rękę powstrzymując.
— Zakonnice gonią za mną i krzyczą, jak sroki z gniazd spłoszone; znam ja to wszystko. Raz w Sevilli poszedłem po Andaluzjankę, którą Beginki gwałtem trzymały w klasztorze zamkniętą... Ale co tam o tem... ja nie będę zważał na ich krzyki, będę więc biegał po korytarzach, wołając Róży i Blanki... One usłyszą mnie i odezwą