prowadzonego na kolonjach, i pozostało w jego powierzchowności coś poważnego, czem jednał sobie poszanowanie wśród gminu.
Był to właśnie ten sam wieczór, w którym Dżalma udać się miał do zwalisk Tschandi, w nadziei, że tam zastanie jenerała Simon.
Jozue wszedł do swego gabinetu, gdzie widać było kilka szafek z półkami i drobnemi przegródkami, a w nich pełno papierów, wielkich ksiąg kasowych, pootwieranych na pulpitach i ogromne biurko, sprowadzone niegdyś z Europy.
Jedno tylko było okno w tym gabinecie i mocno zewnątrz żelazną kratą opatrzone, wychodziło na małe puste podwórko.
Jozue, postawiwszy na biurku świecę ze szklanną latarnią, spojrzał na zegar ścienny.
— Godzina dziewiąta, — rzekł. — Wkrótce Mahal powróci...
To mówiąc, wyszedł, minął przedpokój, otworzył drugie potężne drzwi, okute wielkiemi gwoździami na sposób holenderski, przeszedł cicho dziedziniec, aby go właśni ludzie nie spostrzegli i odsunął sekretną zaporę, która zamykała na sześć stóp szerokie podwoje bramy, przerażająco najeżone żelaznymi kolcami. Potem, zostawiwszy tę bramę otworem, wrócił do swego gabinetu i starannie pozamykał za sobą wszystkie drzwi. Tu Jozue usiadł przy swem biurku, wyjął z szufladki o podwójnem dnie długi list albo raczej pamiętnik od niejakiego czasu zaczęty i dzień za dniem pisany.
Wspomnieć tu nie zawadzi, że list pisany do Rodina, wcześniejszym był, niż uwolnienie Dżalmy i przybycie jego do Batawji.
Pamiętnik, o którym się wspomniało, również adresowany był do Rodina; w następujący sposób pisał go dalej Jozue: „Jak powiedziałem wczoraj, w obawie powrotu jene-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/182
Wygląd
Ta strona została skorygowana.