Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak, panie, i oto są moje dowody — odpowiedział Rodin.
— Żeby nie tracić napróżno czasu — rzekł Samuel — zanim przybędzie urzędnik sądowy, pokażę panu inwentarz gotówki spadku Rennapontów, zamkniętego w tej żelaznej szkatułce; kapitał podniosłem wczoraj z banku Francuskiego.
— Tu są pieniądze — zawołał Rodin skwapliwym głosem, biegnąc ku szkatułce.
— Tak, panie — odpowiedział Samuel — oto ich spis; sekretarz pański będzie czytał sumy; a ja pokazywać będę ich dowody, po porządku przeglądać je panowie będziecie, a potem złożę znowu do szkatułki, którą oddam panu wobec urzędnika.
— Wybornie ze wszech względów — rzekł Rodin.
Samuel podał spis księdzu Cabocini, zbliżył się do szkatułki, przycisną! sprężynę, której Rodin nie mógł dostrzec, ciężkie wieko podniosło się i w miarę, jak ksiądz Cabocini, czytając spis, wymieniał jaką sumę. Samuel pokazywał jej dowody Radlinowi, który, dokładnie je obejrzawszy, oddawał napowrót staremu żydowi. Sprawdzenie to odbyło się bardzo prędko. Gdy Rodin przeliczył ostatni z pięciuset bankowych biletów tysiąc frankowych, oddając je Samuelowi, rzekł:
— Właśnie tak jest... ogółem: dwieście dwanaście miljonów sto siedemdziesiąt pięć tysięcy franków.
Można sobie wyobrazić, jaka opanować go musiała z radości duszność, jak uczuł urok szczęścia, gdyż na chwilę zatrzymał się w nim oddech, zamknęły się oczy, tak, iż musiał oprzeć się na ramieniu ojca Cabociniego, mówiąc doń pomieszanym głosem:
— To szczególne... mniemałem, że wytrwalszy będę na wszelkie wzruszenia. Lecz to, którego teraz doznaję, jest nadzwyczajne.
I naturalna siność jezuity powiększała się i tak się za-