Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mężczyzna grający, którego twarz ustawicznie zmieniała wyraz, zdawał się być czemś zaniepokojony, oczekiwać czegoś a mumie zdradzały również niepokój. Od czasu do czasu biegły spojrzenia w stronę zegara ściennego, którego długie wskazówki zbliżały się do godziny. Widocznie oczekiwali kogoś, kto rozprószyłby nudy, zmienił sposób ich życia, przyniósł z sobą coś nowego... może nawet przewrócił wszystko do góry nogami. W napięciu przed tą obawą nie odważono się oddać całkowicie grze, lecz grano tymczasowo, jak gdyby się spodziewali, że każdej chwili im przerwą — stąd pochodziły te mechaniczne ruchy figur woskowych.
Nareszcie stało się, co się miało stać. — Co za szczęście! — pomyślałem, gdy portyerę odgarnięto i dziewczyna w białym czepcu weszła, oznajmiając kogoś. Zbudziło się życie we wszystkich obecnych... młoda kobieta uczyniła pół obrotu, wstając. W tej samej chwili odezwał się zegar tak, że słyszałem jego uderzenia z ulicy i ujrzałem wskazówkę minutową, posuwającą się o punkt naprzód.
Wtem ktoś z przechodniów potrącił mnie tak silnie, że się ocknąłem z zadumy — zostałem niajako wyrzucony z tego pokoju, w którym duszą przebywałem długie dwie minuty, żyjąc tych ludzi życiem. Zawstydzony udałem się w swoją drogę; w pierwszej chwili miałem ochotę zawrócić i zobaczyć ciąg dalszy, ale rozmyśliłem się. — Wiem przecież, jak się