Strona:PL Strindberg - Samotność.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na niesprawiedliwość, stajesz się obłudnikiem. Z tego samego powodu przyzwyczajanie się do zatajania własnego sądu, czyni cię tchórzem. Nakoniec dla świętego spokoju przyjmowanie na siebie winy za rzeczy niepopełnione, upadla człowieka niespostrzeżenie do tego stopnia, że pewnego dnia wyobrażasz sobie, iż jesteś złym człowiekiem. Brak wszelkiego zachęcającego słowa pozbawia cię odwagi i poczucia własnej siły a znoszenie skutków cudzych błędów, czyni cię zawziętym na ludzi i cały porządek świata.
A najgorszem jest to, że się nie jest panem swojego własnego istnienia, o ile ma się ochotę czynić to, co słuszne. Co mi z tego, że ja staram się być nieskazitelnym we wszystkiem, gdy mój towarzysz upadnie w błoto? Połowa hańby spadnie na mnie, jeżeli nie cała, co jest pospolitsze. Żyjąc wspólnie, żyje się w ciągłej niepewności, przedstawia się większą tarczę na pociski, naraża się na śmieszność, jeżeli ten ktoś drugi się ośmieszył, słowem, jest się zależnym od pełnego kaprysów zachowania się współtowarzysza. Ci, którzy nie zdołali mi wetknąć ręki za koszulę, gdy byłem sam, potem mogli z łatwością wbić mi nóż w serce, gdy pozwoliłem komuś drugiemu obnosić się z niem po ulicach i placach.
W samotności zdobyłem swobodę dowolnego ustalenia swojej duchowej dyety. Nie muszę w domu swoim widzieć wrogów przy mym stole, ani w milczeniu słuchać wyszydzania tych, których czczę; nie jestem zmuszony wśród własnych czterech ścian słuchać muzyki, której nie cierpię, wolny jestem od