Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie rzecz przedstawiłem Hoseason’owi, ale tobie mówię szczerą prawdę. Zadziwiającem jest, że na biednych ludzi tak mało w tym względzie trzeba czynić nacisku; zasługa to głównie krewnego i przyjaciela mego ojca James’a z Glen; James Stewart jest bratem przyrodnim Ardshiel’a. On zbiera pieniądze i kieruje całą sprawą.
Słyszałem wówczas po raz pierwszy nazwisko James’a Stewart, które nabrało tak wielkiego rozgłosu, gdy go wieszano. W owej chwili nie zwracałem nań uwagi zajęty wyłącznie rozważaniem wspaniałomyślnej hojności biednych szkotów.
— Szlachetny to czyn z ich strony — zawołałem — jestem z przekonań Whigiem, niemniej podziwiam tę szczodrobliwość.
— Jesteś Whigiem ale zarazem prawdziwym gentlemanem. Gdybyś jednak należał do przeklętego rodu Cambellów, gdybyś był „Rudym lisem...“
Wymówiwszy to słowo, zacisnął gniewnie zęby i zamilkł. Widziałem nieraz posępne twarze, ale nie zdarzyło mi się patrzeć na tak ponury wyraz, jaki przybrał Alan po wzmiance o nienawistnym mu człowieku.
— Kto jest ów „Rudy lis?“ — zapytałem ciekawie.
— Kto on jest? — zawołał Alan — dowiesz się zaraz. Gdy pod Culloden synowie naszych klanów zostali pobici, a z nimi upadła dobra sprawa, gdy konie brodziły w szlachetnej krwi mieszkańców północy, wtedy Ardschiel z żoną i dziećmi musiał, ścigany jak zwierz dziki, uciekać w góry. Nie mało użyliśmy bie-