Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wspomnienie Ransom’a ciężyło nam wszystkim czterem, zwłaszcza mnie i Shouan’owi. Miałem przytem osobiste troski i niepokoje. Pełniłem podrzędne usługi ludziom, z których jeden powinien był wisieć na szubienicy, a na wszystkich z prawa urodzenia, mogłem spoglądać z góry.
Smutnie przedstawiała się teraźniejszość moja, w przyszłości zaś widziałem się niewolnikiem, dzielącym los murzynów u srogiego plantatora tytoniu. Pan Riach, przez ostrożność może, nie pozwalał jednem słowem dotykać opowiadanych mu poprzednio przygód moich, a kapitan, do którego w tym celu zbliżyć się chciałem, odtrącił mnie od siebie jak psa, nie chcąc nic słyszeć w tym względzie. Dnie mijały jeden za drugim, czułem się coraz więcej przygnębiony i rad byłem z tego, że obowiązki służby nie zostawiały mi wiele czasu do myślenia o sobie.

IX.
Człowiek z trzosem złota.

W ciągu tygodnia złowrogie okoliczności, towarzyszące podróży „Zgody“ zdawały się wzmagać jeszcze; były dnie, w których posuwała się ona wolno bardzo, a w innych jakby