Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wziął następnie głównego pomocnika za ramiona, poprowadził go do ławki, kazał mu się położyć i spać, jakby to czynił z niegrzecznem dzieckiem. Morderca opierał się trochę, krzycząc, ale zdjął z nóg buty i posłuchał rozkazu.
— Ah! — zawołał pan Riach rozżalony — powinieneś był kapitanie pośredniczyć w ten sposób pierwej; teraz już zapóźno!
— Panie Riach — odezwał się kapitan — nikt o całem tem zajściu nie powinien wiedzieć nigdy w Dysart. Chłopiec przez nieuwagę spadł z burtu statku w wodę i po wszystkiem. Zapłaciłbym chętnie dziesięć funtów szterlingów z własnej kieszeni, gdyby to mogło być prawdą!
Zwracając się do stołu, dodał:
— Naco butelkę dobrej wódki rzuciłeś w wodę? Popełniłeś niedorzeczne marnotrawstwo. Dawidzie! przynieś inną z górnej półki — mówiąc to, rzucił mi klucz — potrzebujesz pokrzepić się szklaneczkę trunku, panie Riach. Przykry mieliśmy widok.
Obaj zasiedli przed stołem i trącali się kieliszkami, a morderca leżący na ławie, wsparł się na łokciu, spoglądając na nich i na mnie osłupiałym wzrokiem.
Pierwszy to wieczór pełniłem nowe obowiązki moje; obznajmiłem się dokładnie z niemi dnia następnego. Musiałem usługiwać do obiadu kapitanowi i niepełniącemu służby pomocnikowi jego, podawać nieustannie trzem panom kieliszki i trunek; w nocy sypiałem na derce poddrzwiami, wystawiony na przeciąg