Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzałem przytwierdzony do podłogi stół, ławki, dwie maleńkie sofki do spania, jedna dla kapitana, druga dla dwóch, zmieniających się kolejno, pomocników jego i dwie szafy z szufladami, mieszczącemi przeznaczone dla nich zapasy, druga spiżarnia znajdowała się na dole; wchodziło się do niej przez klapę w środku pomostu; tam chowano lepsze mięsiwa i napoje, proch i broń składano w komórce za kajutę, a kordelasy w innem znowu miejscu.
Małe po obu stronach okienka i dach szklanny w górze oświecały kajutę; o zmierzchu zapalono lampę. Paliła się ona, gdym wchodził i mogłem widzieć pana Shuan, siedzącego za stołem, przy butelce wódki. Był to wysoki, silnie zbudowany, ciemnej cery mężczyzna, w owej chwili wpatrywał się w stół ogłupiałym wzrokiem.
Nie zwrócił na wejście moje uwagi, ani widział kapitana, który stanął obok mnie i spoglądał posępnie na pijanego pomocnika. Bałem się Hoseason’a, mając słuszne do tego powody, czułem jednak, że w obecnej chwili lękać go się nie potrzebuję, szepnąłem mu więc do ucha:
— Co się z nim dzieje?
Potrząsnął głową, jak człowiek, który nie wie, co sądzić w danym razie, a oblicze jego przybrało wyraz surowej powagi.