Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy ci nie wstyd takiej czarnej niewdzięczności? Czy godzi ci się dla marnego blichtru zapominać dawnych przyjaciół i dowody ich dobroci?
Usiadłem na tym samym pniu, z którego wstał przed chwilą poczciwy pastor i rozwiązałem pakiecik, zawierający wspomniane przez niego dary. Srebrny szyling stanowił tę kroplę w morzu, którą mi ofiarowywał, tem, co miało mi życie przyszłe zapewnić, była jak domyśliłem się zaraz, książeczka z Pismem Swiętem; trzeci podarek, mający mi być cudowną pomocą w zdrowiu i chorobie, był kawałek żółtego, ordynarnego papieru, na którym czerwonym atramentem było wypisane:
Woda z kwiatu lilijowego. Weź kwiat lilji rosnącej w dolinach, namocz w winie kanaryjskim i gdy potrzeba, zażyj łyżkę lub dwie. Powraca to mowę sparaliżowanym, skuteczne na padagrę, reguluje bicie serca i wzmacnia pamięć. Kwiaty te, włożywszy je w słoik szczelnie obwiązany, zakopiesz na miesiąc w mrowisko, znajdziesz po wyjęciu w słoiku płyn, pochodzący z lilji, który należy zachować we flaszeczce; dobre dla zdrowych i chorych tak mężczyzn jak kobiet.“
Ręką samego pastora dopisane było:
„Nacierać tem również zwichnięcia i stłuczenia. Przy boleściach żołądka zażywać co godzinę łyżkę.“
Roześmiałem się, przeczytawszy te słowa, ale był to śmiech trochę przymuszony. Z pośpiechem zarzuciłem mój węzełek na koniec trzymanego na ramieniu kija i przez bród przeszedłem na drugą stronę rzeki. Stanąwszy