Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jącej się chwili rozstania i o wszystkiem, cośmy razem przeżyli. Postanowiliśmy, że Alan zostanie w hrabstwie, przebywając w różnych miejscach, lecz w oznaczonej godzinie codzień oczekiwać będzie mnie, lub wiadomości odemnie w uplanowanem miejscu. Tymczasem miałem wyszukać adwokata Stewarta z Appin, któremu zupełnie ufać mogłem; jego to staraniem będzie znaleźć okręt, i urządzić wszystko do bezpiecznej przeprawy dla Alana.
Doszliśmy do Corstopnine, gdzie drogi nasze rozchodziły się. Tu jeszcze raz powtórzył, co było między nami ułożone. Oddałem mu gwineję, którą miałem od Rankeillora, żeby coś miał tymczasem na żywienie się, potem spojrzeliśmy w milczeniu ku miastu Edynburg, i uścisnąwszy sobie dłonie, rozłączyliśmy się. Nie patrzyliśmy sobie prosto w twarz, aby nie uledz wzruszeniu — również nie oglądaliśmy się za sobą. Lecz gdy szedłem ku miastu, ogarnęło mnie uczucie takiej pustki i osamotnienia, że miałem pokusę usiąść przy drodze, i płakać jak dziecko. Około południa znalazłem się na ulicach stolicy. Ogromnie wysokie budynki o 10 i 15 piętrach, wąskie łukowate wejścia, ciągle przepełnione przechodniami, zamęt i ruch, złe powietrze i piękne stroje i setki innych szczegółów wprawiły mnie w osłupienie, i dałem się bezmyślnie pociągnąć tłumowi — jednak przez cały ten czas myśl rozstania się z Alanem nie opuszczała mnie.

∗             ∗

W tem właśnie miejscu autor rozstaje się z Dawidem. Jak powiodła się ucieczka Alana, i co zostało uczynione w sprawie morderstwa, z wielką ilością zajmujących szczegółów, kiedyś może znów się w książce ukaże. Jest to jednak rzeczą zależną od życzenia czytelników. Autor polubił bardzo Dawida i Alana i spędziłby dużo jeszcze czasu w ich towarzystwie, lecz nie jest pewny, czy nie pozostawionoby go samego. W tej obawie, i nie chcąc, aby ktoś do niego miał żal, pośpiesza zapewnić, że obu im dobrze się działo, i jeżeli czego im w życiu zabrakło, to nigdy honoru, ani uczciwości.

KONIEC