Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cząć się to ma pod samemi oknami James’a, co, zdaje się, wcale nie jest rozsądnem.
— Czyż sądzisz, że oni walczyć będą?
— Nie wiem, — odpowiedział. Nie mają oni broni, przynajmniej pozornie, lecz przecież dosyć jest jeszcze ukrytej w spokojnych miejscach.
Z drugiej znów strony Colin Campbell oczekuje posiłków. Z tem wszystkiem, gdybym ja był w miejscu jego żony, nie byłbym dotąd zadowolonym, aż miałbym go w domu z powrotem. Ci Stuartowie są ludźmi dziwnych obyczajów.
— Czyż są gorszymi od innych? — spytałem.
— Wcale nie, — odpowiedział, — i to jest z wszystkiego najgorszem. Bo gdy Colin Roy osiągnie swój cel w okolicy Appin, musi rozpocząć wszystko na nowo w sąsiednim Mamore, który jest częścią kraju Cameronów. Jest on agentem króla w obydwóch tych okolicach i ma z nich usunąć dzierżawców. Mówiąc otwarcie, panie Balfour, jestem zdania, że jeżeli mu się uda uniknąć niebezpieczeństwa w jednej okolicy, to w drugiej śmierć go czeka.
Tak rozmawiając, szliśmy większą część dnia, w końcu, Hendarland, dziękując mi za miłe towarzystwo i wyrażając swą radość ze spotkania się z przyjacielem pana Campbella, zaproponował mi udanie się do jego domu dla spędzenia nocy. Dom ten leżał z drugiej strony Kingairloch.
Mówiąc prawdę, ta propozycja sprawiła mi wielką radość, gdyż nie miałem chęci udania się do Johna z Claymore, a od czasu dwóch