Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewien taniec szkocki. Ja wyraźnie miałem nad nim przewagę, więc zaczęło mnie to bawić, i znajdowałem przyjemność w tej grze, podobnej do gry w ślepą babkę. Lecz Katecheta wpadał w coraz to większy gniew, wreszcie zaczął kląć, i sznkać nóg moich swoim kijem. Na to oświadczyłem mu, że mam w kieszeni pistolet, i że, jeżeli nie pójdzie spokojnie swoją drogę, to palnę mu w łeb.
Naraz stał się bardzo grzecznym, i jeszcze przez jakiś czas starał się ułagodzić mnie. Widząc że mu się to nie udaje, odszedł, klnąc straszliwie,
Czekałem aż zupełnie znikł za pagórkiem, wtenczas puściłem się ku Torosay, szczęśliwy, że idę sam, a nie w towarzystwie tego uczonego człowieka.
Był to niefortunny dzień. Ci dwaj, których się kolejno pozbyłem, byli dwoma najgorszymi ludźmi, jakich spotkałem w Górnej Szkocji.
W Torosay, tuż przy granicy wyspy Mull, z widokiem na ląd stały Morvenu, znalazłem oberżę, której gospodarz, tak jak Maclean, był widocznie dygnitarzem.
Trzymanie oberży w tej okolicy uważane jest jako wielka dostojność, czy to z powodu udzielanej, chociaż płatnej, gościnności, czy też dlatego, że zawód ten połączony jest z bezczynnością i ucztowaniem.