Strona:PL Stevenson Dziwne przygody Dawida Balfour'a.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

piasek, i gorzko zapłakałem. To wszystko zresztą jest dla mnie tak okropnem wspomnieniem, że z trudem tylko, o tych godzinach, spędzonych na wysepce, pisać mogę.
Czytałem nieraz o ludziach, znajdujących się w podobnem, do mego, położeniu, lecz zawsze tak się szczęśliwie złożyło, że ludzie ci mieli przy sobie jakieś użyteczne narzędzia, lub jakiś kufer z rzeczami był jakby naumyślnie, wraz z nimi, na brzeg wyrzucony. Ja nic nie miałem, prócz pieniędzy, i srebrnego guzika, który mi dał Alan. Zresztą, wychowany na lądzie, byłem pozbawiony wszelkiej umiejętności radzenia sobie w podobnych wypadkach.
Wiedziałem wprawdzie, że skorupiaki były zdatne do jedzenia, a między skałami wyspy znalazłem mnóstwo muszli, których jednak z początku łapać nie umiałem, nie wiedząc, że do tego trzeba wielkiego pośpiechu. Później stały się one mojem jedynem pożywieniem. Połykałem je, tak jak znalazłem zimne i surowe, a byłem tak wygłodzony, że zrazu zdawały mi się wyśmienitemi. Niestety, po pierwszej takiej uczcie, dostałem zawrotu głowy, i mdłości i leżałem jak martwy.
Nie mając jednak innego posiłku, tego porzucić nie mogłem i wkrótce żołądek mój poniekąd przyzwyczaił się do niego; nigdy jednak, jedząc, nie byłem pewny, co nastąpi i czasem ulegałem przykremu omdleniu.