Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

godnym swego rzemiosła, krewni tych, których wysłałem na szubienicę, nienawidziliby mnie, aleby mną nie gardzili.
— Zatem, ja cię ocalę od wzgardy, a pan mnie wylecz z mej nieświadomości. Co zamierzacie zrobić z Fabrycym?
— Na honor, książę jest w kłopocie: lęka się, iż urzeczony pięknemi oczami Armidy (daruje Ekscelencja ten zwrot nieco swobodny, ale to są słowa księcia), lęka się tedy, iż, urzeczony pięknemi oczami, które podbiły troszkę i księcia samego, puści go pan w trąbę, a pan jeden umiesz lawirować wśród jego spraw lombardzkich. Powiem nawet Ekscelencji, dodał Rassi, zniżając głos, że jest tu dla pana wspaniała gratka, warta krzyża św. Pawła, który mi pan daje. Książę przyznałby panu, jako dar narodowy, majątek wartości sześciuset tysięcy franków, który wykroiłby ze swoich domen, lub trzysta tysięcy talarów gratyfikacji, o ileby się pan zechciał nie zajmować losem imć Fabrycego del Dongo, lub bodaj nie mówić o nim z księciem inaczej niż publicznie.
— Spodziewałem się czegoś lepszego, rzekł hrabia; nie zajmować się Fabrycym, to znaczy poróżnić się z księżną.
— Otóż to właśnie, powiada nasz monarcha: fakt jest, że, mówiąc między nami, strasznie ma na wątróbce panią Sanseverina; zarazem obawia się, aby Ekscelencja, jako rekompensatę za poróżnienie się z tą lubą damą, obecnie, kiedy Ekscelencja jest wdowcem, nie poprosił go o rękę jego kuzynki, starej księżniczki Izoty, która liczy dopiero pięćdziesiąt latek.
— Zgadł, wykrzyknął hrabia; nasz pan jest najsprytniejszy człowiek w całem państwie.
Nigdy hrabia nie miał tego dzikiego pomysłu, aby się chcieć żenić ze starą księżniczką; nic mniej ponętnego dla człowieka, którego ceremonje dworskie nudziły śmiertelnie.
Zaczął się bawić tabakierką na marmurowej płycie stoliczka. W geście tym wyrażającym zakłopotanie, Rassi ujrzał możliwość nowej gratki: oko mu błysło.
— Panie hrabio! wykrzyknął; jeżeli Ekscelencja zechce przy-