Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tywy do skazania lub uniewinnienia; nie miał równego w sztuczkach prokuratorskich.
Człowiek ten, którego wielu monarchów zazdrościłoby księciu Parmy, miał jedną namiętność: żyć blisko możnych i zabawiać ich błazeństwami. Mało mu ważyło, czy potentat śmieje się z tego co on mówi czy z jego osoby; czy wreszcie pozwala sobie na ohydne koncepty na temat pani Rassi; byleby się śmiał i traktował go poufale, już był zadowolony. Czasem książę, nie wiedząc już jak sponiewierać wielkiego sędziego, kopał go; jeżeli kopnięcie było bolesne, Rassi zaczynał płakać. Ale natura błazna była w nim tak silna, że salon ministra, gdzie go poniżano, wolał od własnego salonu, gdzie władał despotycznie armją togi i peruki. Rassi uczynił sobie niejako pozycję z tego, iż najpyszniejszemu magnatowi niepodobna go było upokorzyć; zemstą jego za zniewagi, jakie cierpiał cały dzień, było to, że opowiadał je księciu, wobec którego wyrobił sobie przywilej mówienia wszystkiego; prawda, iż często odpowiedzią był celny i bolesny policzek, ale o takie rzeczy się nie obrażał. Obecność tego najwyższego sędziego rozrywała księcia w chwilach złego humoru: bawił się tem, aby go poniewierać. Widzimy, że Rassi był niemal ideałem dworaka: bez czci i bez urazy.
— Przedewszystkiem trzeba tajemnicy — zawołał książę, nie witając się z nim i traktując go jak sługusa, on, tak grzeczny dla całego świata! — Kiedy datowany jest wyrok?
— Wczoraj rano, Wasza Najdostojniejsza Wysokość.
— Ilu sędziów podpisało?
— Wszyscy pięciu.
— A kara?
— Dwadzieścia lat twierdzy, jak Wasza Wysokość mi mówiła.
— Kara śmierci wywołałaby wzburzenie, rzekł książę, jakby do siebie: szkoda! Ale to del Dongo; nazwisko otoczone w Parmie czcią: trzech arcybiskupów, niemal kolejno po sobie... Powiadasz dwadzieścia lat...?