Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie szanowała ojca; charakter przyszłego męża wydawał się jej bardzo poziomy; wreszcie, ubóstwiała człowieka, którego nie miała nigdy ujrzeć, a który miał do niej wszelkie prawa. Wszystko to zdawało się jej szczytem nieszczęścia, i musimy przyznać, że miała słuszność. Powinnaby, po ślubie, przenieść się o dwieście mil od Parmy.
Fabrycy znał skromność Klelji; wiedział jak bardzoby ją uraziło wszelkie zuchwalstwo, zdolne, gdyby je odkryto, ściągnąć rozgłos. Mimo to, doprowadzony do ostateczności swoim smutkiem oraz wciąż umykającemi się spojrzeniami Klelji, odważył się przekupić dwóch służących jej ciotki. Jednego wieczora, o zmierzchu, Fabrycy, przebrany za wieśniaka, pojawił się u bram pałacu, gdzie go czekał przekupiony lokaj; oznajmiono go jako przybysza z Turynu, mającego dla Klelji listy od jej ojca. Służący poszedł z tem zleceniem, wprowadziwszy Fabrycego do olbrzymiej sieni na pierwszem piętrze. W tem miejscu Fabrycy przebył najbardziej może wzruszający kwadrans swego życia. Gdyby go Klelja odtrąciła, nie było dlań już spokoju. Aby położyć kres skrupułom, jakie mi narzuca nowa godność, uwolnię Kościół od złego kapłana i pod przybranem mianem schronię się w jakiejś pustelni. Wreszcie służący oznajmił, że panna Klelja życzy sobie go przyjąć. Odwaga opuściła zupełnie naszego bohatera; omal nie upadł ze strachu, wchodząc na drugie piętro.
Klelja siedziała przy stoliku, na którym płonęła jedna świeca. Poznała Fabrycego pod przebraniem; pierzchła i skryła się w kącie.
— Oto jak pan dba o moje zbawienie! krzyknęła zasłaniając sobie twarz rękami. Wiesz przecie, iż w chwili gdy ojciec omal nie zginął otruty, uczyniłam ślub, że nigdy cię nie ujrzę. Chybiłam temu ślubowi jedynie w owym dniu, najnieszczęśliwszym w mojem życiu, kiedym uznała w sumieniu, żem powinna cię ratować od śmierci. To już wiele, że, przez wykrętny i z pewnością zbrodniczy wykład mej przysięgi, godzę się wysłuchać cię.
To zdanie tak zdumiało Fabrycego, że trzeba mu było kilku