Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzekł po chwili: — I cóż trzebaby uczynić, aby pani nie odjechała?
— Coś, do czego Wasza Wysokość nie jest zdolna, odparła księżna z akcentem ironji i wzgardy.
Książę miał wybuchnąć, ale praktyka samowładztwa rozwinęła w nim siłę opierania się odruchom. Trzeba mieć tę kobietę, myślał; to jestem winien sam sobie, a potem trzeba ją zabić wzgardą... Jeśli wyjdzie z tego gabinetu, nie ujrzę jej już. Ale, pijany w tej chwili gniewem i nienawiścią, gdzież miał znaleźć słowo, które mogłoby zarazem ochronić jego dumę i zatrzymać księżnę? Nie można, powiadał sobie, ani powtarzać się, ani narazić się na śmieszność. Stanął pomiędzy księżną a drzwiami. Niebawem usłyszał skrobanie do tych drzwi.
— Cóż za błazen, zaklął na cały głos, cóż za błazen ośmiela się mnie nękać? — Biedny generał Fontana pokazał swoją wybladłą i zmienioną fizjognomję i z miną człowieka w agonji wyjąkał: — Jego Ekscelencja hrabia Mosca prosi o ten zaszczyt aby mógł wejść.
— Niech wejdzie! wrzasnął książę. Ot, rzekł do hrabiego, który się kłaniał, oto pani Sanseverina, która zamierza natychmiast opuścić Parmę aby się osiedlić w Neapolu, i w dodatku gada mi grubijaństwa.
— Jakto? rzekł Mosca blednąc.
— Co? pan nie wiedział...?
— Ani słóweczka; pożegnałem panią o szóstej wesołą i doskonale usposobioną.
Słowa te wywarły na księciu nieopisany skutek. Popatrzył na hrabiego, bladość jego świadczyła, że mówi prawdę i że nie jest wspólnikiem wybryku księżnej. W takim razie, powiadał sobie, tracę ją na zawsze: przyjemność, zemsta, wszystko mi się wymyka. W Neapolu będzie sobie dworować, wraz ze swym Fabrycym, z wielkiego gniewu małego książątka. Spojrzał na księżnę: wzgarda i gniew ścierały się w jej sercu; oczy jej były utkwione w tej chwili