Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom II.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

...Margrabina del Dongo, pańska matka, przesyła panu tę wiadomość umyślnym listem; że jednak fakt ten opatrzyła niewłaściwym komentarzem, trybunał orzekł, iż listu tego udzieli się panu jedynie w wyjątkach, i te właśnie wyjątki odczyta panu szanowny pisarz, imć Bona.
Po ukończeniu czytania sędzia zbliżył się do leżącego wciąż Fabrycego, i dał mu przejrzeć w matczynym liście ustępy, których odpis odczytano. Fabrycy dostrzegł słowa: niesprawiedliwe uwięzienie, okrutna kara za niespełnioną zbrodnię, i zrozumiał co spowodowało te odwiedziny. Zresztą, przepełniony wzgardą dla sędziów bez sumienia, rzekł tylko tyle:
— Jestem chory, panowie, śmiertelnie osłabiony; darujcie mi, że nie mogę wstać.
Po wyjściu sędziów, Fabrycy długo jeszcze płakał, poczem rzekł: Byłżebym obłudnikiem? zdawało mi się, że go nie kocham.
Tego dnia i następnych dni, Klelja była bardzo smutna; wołała Fabrycego kilka razy, ale ledwie miała siłę rzec mu kilka słów. Rano, piątego dnia po pierwszem widzeniu, powiedziała mu, że wieczorem przyjdzie do kaplicy.
— Mogę panu powiedzieć tylko kilka słów, rzekła wchodząc. Drżała tak, że musiała się wesprzeć na pannie służącej. Następnie, wyprawiwszy ją z kaplicy, rzekła: — Da mi pan słowo honoru, dodała ledwie słyszalnym głosem, da mi pan słowo honoru, że będzie pan posłuszny księżnej i że pan spróbuje uciec w dniu, w którym ona panu każe i w sposób, który panu zaleci; — lub też, jutro rano, udaję się do klasztoru i przysięgam, że w życiu nie odezwę się do pana.
Fabrycy milczał.
— Niech pan przyrzeknie, rzekła Klelja ze łzami w oczach, jakby nieprzytomna, lub rozmawiamy z sobą ostatni raz. Życie, do jakiego mnie pan zmusza, jest straszne: jest pan tu z mojej przyczyny, a każdy dzień może się stać ostatnim dniem pańskiego istnienia. — To mówiąc, Klelja osłabła tak, że musiała się oprzeć