Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wprowadź i odejdź, rzekł zdławionym głosem. Hrabina weszła; Borda rzucił się na kolana.
— W tej pozycji nieszczęśliwy szaleniec winien przyjąć pani rozkazy, rzekł do hrabiny, która tego rana, w swym skromnym stroju, była nieodparcie urocza. Troska o losy Fabrycego, gwałt jaki sobie zadała aby przyjść do człowieka, który tak haniebnie z nią postąpił, wszystko to dawało jej spojrzeniu niewysłowiony blask.
— W tej pozycji pragnę przyjąć pani rozkazy, wykrzyknął kanonik; jasne bowiem jest, że pani żąda odemnie jakiejś usługi, inaczej nie zaszczyciłabyś swą obecnością domu nieszczęśliwego szaleńca: niegdyś, oszołomiony miłością i zazdrością, zachował się wobec pani jak nikczemnik, skoro poznał że nie może marzyć o twej miłości.
Słowa te były szczere i tem piękniejsze, iż kanonik zażywał obecnie wielkiego wpływu. Hrabinę wzruszyły one do łez; upokorzenie, lęk, które mroziły jej duszę, ustąpiły w jednej chwili roztkliwieniu i nadziei. Z osoby ciężko strapionej, stała się w mgnieniu oka niemal szczęśliwa.
— Pocałuj mnie w rękę, rzekła do kanonika podając mu ją, i wstań. (Trzeba wiedzieć, że we Włoszech tykanie oznacza szczerą przyjaźń równie dobrze jak tkliwsze uczucie). Przychodzę prosie cię o łaskę dla mego bratanka Fabrycego. Oto zupełna prawda, bez najmniejszego fałszu, tak jak się mówi staremu przyjacielowi. Niespełna siedmnastoletni chłopiec popełnił szaleństwo. Byliśmy w Grianta, nad jeziorem Como. Pewnego wieczora, statek z Como przyniósł nam wiadomość o wylądowaniu cesarza w zatoce Juan. Nazajutrz, Fabrycy puścił się do Francji, wziąwszy paszport od jednego z oddanych mu prostaczków, niejakiego Vasi. Ponieważ nie wyglądał na osobistość na którą opiewał paszport, przeto, skoro tylko znalazł się we Francji, uwięziono go; jego wybuchy entuzjazmu w lichej francuszczyźnie wydały się podejrzane. Po