Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zdawało mu się że tak; byłby szczęśliwy bez granic, gdyby był tego pewny.
Bądź co bądź, mówił sobie, brałem w niej udział pod nazwiskiem więźnia, miałem w kieszeni marszrutę więźnia i, co więcej, jego mundur na sobie. To fatalne na przyszłość: coby o tem powiedział ksiądz Blanes? I ten nieszczęśliwy Boulot umarł w więzieniu! Wszystko to jest zła wróżba; los zaprowadzi mnie do więzienia. Fabrycy dałby wszystko w świecie, aby wiedzieć czy Boulot był naprawdę winien; zbierając swoje wspomnienia, miał wrażenie, że, wedle relacji dozorczyni, huzar nietylko ściągnął srebro stołowe, ale także ukradł krowę chłopską i do tego zbił chłopa niemiłosiernie: Fabrycy nie wątpił, iż, prędzej lub później, wtrącą jego samego do więzienia za jakieś przewinienie, mające związek z postępkiem huzara Boulot. Myślał o swoim przyjacielu, księdzu Blanes: cóżby dał za to, aby się go móc poradzić! Przypomniał sobie, że nie napisał ani razu do ciotki, od czasu jak opuścił Paryż. Biedna Gina! mówił sobie. Łzy stanęły mu w oczach, kiedy nagle usłyszał tuż za sobą szelest: był to żołnierz, który pasł trzy konie, wyraźnie wpół martwe z głodu, zdjąwszy im uzdę. Trzymał je za trenzle. Fabrycy zerwał się jak młoda kuropatwa, tak iż żołnierz zląkł się. Bohater nasz spostrzegł to i dał się skusić przyjemności odegrania przez chwilę roli prawdziwego huzara.
— Jeden z tych koni jest mój, ty sk....u! wykrzyknął; ale dam ci pięć franków za to, żeś mi go tu przyprowadził.
— Kpisz, czy o drogę pytasz? rzekł żołnierz. Fabrycy złożył się doń z odległości sześciu kroków. — Puść konia, albo strzelam!
Żołnierz miał fuzję przewieszoną przez ramię, sięgnął ręką aby ją ująć.
— Jeśli uczynisz najlżejszy ruch, zginąłeś! wykrzyknął Fabrycy, pędząc prosto na niego.
— No, więc dawaj pięć franków i bierz konia, rzekł ogłupiały żołnierz, spojrzawszy z żalem na gościniec gdzie nie było żywej