Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ba, przeprawimy go, rzekł mąż bardzo uprzejmie, mamy przecież barkę Karola Józefa.
Opowiedzieliśmy o strachu, jaki Fabrycy przeszedł w biurze przy moście; odmalujemy tedy równie naturalnie drugą słabostkę naszego bohatera. Miał łzy w oczach, wzruszyło go serdeczne oddanie wieśniaków; myślał także o owej charakterystycznej dobroci ciotki: byłby chciał zapewnić los tym ludziom. Lodovico wrócił z pakunkiem.
— Załatwi się, rzekł mąż z przyjazną miną.
— Nie o to chodzi, odparł Lodovico wyraźnie zaniepokojony; zaczynają mówić o panu, zauważono twoje wahanie gdyś wchodził do naszego vicolo, zbaczając z ulicy, jak człowiek który chce się ukryć.
— Żywo do pokoju na piętrze, rzekł mąż.
Pokój ten, ładny i duży, miał w oknach szare płótno w miejsce szyb; stały tam cztery łóżka, szerokie na sześć stóp a wysokie na pięć.
— Szybko! szybko! wołał Lodovico, — jest tu od niedawna pewien żandarm, frant, który próbował się zalecać do naszej gospodyni i któremu dałem do zrozumienia, że mógłby się natknąć na kulkę; jeśli ten pies słyszał co o Waszej Ekscelencji, zechce nam spłatać figla: będzie się starał zaaresztować pana tutaj, by podać w osławę trattorię Teodolindy.
Cóżto, ciągnął Lodovico, widząc koszulę Fabrycego zbroczoną krwią i rany przewiązane chustkami; porco się bronił? Ba, to więcej niż trzeba aby się dostać do więzienia: niekupiłem panu koszuli. — Otworzył bez ceremonji szafę męża i dał koszulę Fabrycemu, który przedzierżgnął się w zamożnego młodego wieśniaka. Lodovico zdjął siatkę wiszącą na murze, wrzucił ubranie Fabrycego do koszyka na ryby, zbiegł pędem i wypadł tylnemi drwiami; Fabrycy za nim.
— Teodolindo! krzyknął mijając sklep, schowaj to co jest na górze, przyślij nam szybko łódź: płacimy dobrze.