Strona:PL Stendhal - Pustelnia parmeńska tom I.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zmęczona, Fabrycy zaś miał tyle świeżości, tyle pogody! Komużby przyszło na myśl obwiniać go o śmierć Fabrycego, w jego nieobecności, dla takiego głupstwa! Ale to była jedna z owych rzadkich dusz, czyniących sobie wiekuiste wyrzuty skoro zaniedbają szlachetnego czynu; zresztą nie mógł znieść myśli aby księżna była smutna, i z jego winy.
Zastał ją za powrotem milczącą i przybitą. Oto co się stało. Pokojowa jej, Chekina, dręczona wyrzutami i mierząc rozmiar swej winy ogromem sumy jaką otrzymała w jej odpłatę, zachorowała. Jednego wieczora, księżna, która ją lubiła, zaszła do niej. Dziewczyna nie mogła się oprzeć tej dobroci; zalała się łzami, chciała oddać swej pani wszystko co jej jeszcze zostało z otrzymanych pieniędzy, wreszcie zdobyła się na wyznanie rozmowy z hrabią. Księżna żywo zgasiła lampę, poczem rzekła Chekinie że jej przebacza, pod warunkiem że nigdy, nikomu w świecie, nie powie ani słowa o tej dziwnej scenie. Biedny hrabia, dodała niedbale, lęka się śmieszności; wszyscy mężczyźni są taci.
Hrabina pobiegła do siebie. Ledwie zamknąwszy się w pokoju, zalała się łzami; myśl o miłostce z Fabrycym, na którego urodzenie patrzyła, wydała się jej czemś okropnem; a wszelako co znaczy jej postępowanie?
Taka była pierwsza przyczyna melancholji w jakiej zastał ją hrabina; po jego powrocie miewała ataki irytacji na niego i niemal na Fabrycego; chciałaby nie widzieć na oczy żadnego z nich; gniewała ją śmieszna — w jej oczach — rola, jaką Fabrycy gra wobec Marjety; hrabia bowiem, jak prawdziwy kochanek niezdolny do utrzymania sekretu, powiedział jej wszystko. Nie mogła się oswoić z tem nieszczęściem; bożyszcze jej miało skazę! Wreszcie, w chwili wylania, spytała hrabiego o radę; była to dla niego rozkoszna chwila, nagroda za odruch wielkoduszności który go sprowadził do Parmy.
— Cóż prostszego! rzekł hrabia, śmiejąc się; chłopiec w tym wieku goni za każdą kobietą, a nazajutrz nie myśli o niej. Czy