Strona:PL Stendhal - Pamiętnik egotysty.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swoją lożę w teatrze Feydeau. Na szczęście, nie wziąłem z sobą nikogo. Uciekłem po kwadransie, robiąc pocieszne miny i ślubując że nie wrócę tam dwa lata: dotrzymałem przysięgi.
Wszystko co jest podobne do powieści pani de Genlis, do poezji pp. Legouvé, Jouy, Campenon, Treneuil, budziło we mnie ten sam wstręt.
Nic pospolitszego niż pisać to w roku 1832, wszyscy tak myślą. W 1821, Lussinge drwił sobie z mojej nieznośnej pychy, kiedy objawiałem swoją nienawiść. Wnosił stąd, że z pewnością pan de Jouy albo pan Campenon skrytykował okrutnie jakiś mój utwór. Krytyk, który sobie drwił ze mnie, budzi we mnie zupełnie inne uczucie. Kiedy odczytuję jego krytykę, rozważam za każdym razem, kto z nas ma rację, on czy ja.
Pojechałem do Londynu, zdaje się, we wrześniu 1821. Czułem do Paryża jedynie wstręt. Byłem ślepy, byłbym powinien prosić o radę hrabiny de Tracy. Ta cudowna kobieta, którą kochałem jak matkę, nie, ale jak ex-ładną kobietę, bez cienia ziemskiej miłości, miała wówczas sześćdziesiąt trzy lat. Odepchnąłem jej przyjaźń swoim brakiem zaufania. Powinienem był zostać przyjacielem, a nie kochankiem Celiny. Nie wiem, czy byłoby mi się wówczas powiodło jako kochankowi, ale widzę dziś jasno, że byłem na granicy serdecznej przyjaźni. Byłbym powinien nie odpychać wznowienia znajomości z hrabiną Berthois.
Byłem w rozpaczy, lub, aby rzec lepiej, głęboko zbrzydzony życiem paryskiem, sobą zwłaszcza. Widziałem w sobie wszystkie błędy, byłbym chciał być inny. Jechałem do Londynu szukać lekarstwa na spleen, i znalazłem go tam potrosze. Trzeba było wznieść górę między sobą a widokiem katedry medjolańskiej. Sztuki Szekspira i aktor Kean stały się tem wydarzeniem.
Dość często spotykałem w towarzystwie ludzi, którzy mnie komplementowali za jakiś mój utwór; napisałem do owego czasu dość mało. Ale po tym komplemencie nie wiedzieliśmy co do siebie mówić. Tym komplemencistom paryskim, oczekującym jakiejś