Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak że nie podobna było ich ukryć; musiała wyjść, kiedy zaś zamykała drzwi, słychać było szlochanie. Starcy spojrzeli po sobie wystraszeni.
W dwa dni potem, przechodziła koło dębu; podeszła i zajrzała do schowku, jakgdyby chcąc ujrzeć miejsce gdzie była szczęśliwa. Jakaż była jej radość, gdy ujrzała dwa bukiety! Chwyciła je wraz z bilecikami, skryła je w chustkę i pobiegła do zamku, nie troszcząc się czy nieznajomy nie śledzi jej ruchów; — myśl która do tego dnia nie opuszczała jej ani na chwilę. Zdyszana, nie mogąc już biec, zatrzymała się w pół drogi. Ledwie odzyskawszy oddech, zaczęła znów pędzić z całą szybkością. Wreszcie znalazła się w pokoiku; wyjęła bukiety z chusteczki i, nie czytając bilecików, jęła całować kwiaty z uniesieniem. Spostrzegłszy się, zawstydziła się tego odruchu. „Och! nigdy nie będę miała despotycznej miny, powiadała sobie; poprawię się“.
Wreszcie, kiedy już dosyć wyraziła swą czułość ślicznym bukietom uwitym — z najrzadszych kwiatów, przeczytała bileciki. (Mężczyzna byłby od tego zaczął). Pierwszy, datowany z niedzieli, o piątej, powiadał: „Odmówiłem sobie przyjemności oglądania pani po mszy; nie mogłem być sam; bałem się, aby nie wyczytano w mych oczach miłości, jaką płonę do pani“. — Odczytała trzy razy te słowa: miłości jaką płonę do pani, następnie wstała, aby zobaczyć w lustrze czy ma wyraz despotyczny; poczem czytała dalej: „miłości, jaką płonę do pani. Jeżeli serce pani jest wolne, racz schować ten bilecik, który mógłby nas zdradzić“.
Drugi bilet, z poniedziałku, pisany był ołówkiem, nawet dość niedbale; ale dla Ernestyny minął już czas, w którym ładne angielskie pismo nieznajomego stanowiło urok w jej oczach; pochłaniały ją sprawy zbyt poważne, aby mogła zwracać uwagę na te drobiazgi.
„Przyszedłem. Byłem na tyle szczęśliwy, iż ktoś napomknął o pani w mej obecności. Powiedziano mi, że wczoraj przebyła pani jezioro. Widzę, że pani nie raczyła wziąć bileciku, który zostawi-