wyczytawszy jej opis w setkach głośnych książek, ale nie odczuwszy jej nigdy, szukał w tem oto dziele wytłumaczenia tego szaleństwa? Odpowiem jak echo: „Szaleństwo“.
Młoda, rozczarowana kobieto, czy chcesz napawać się jeszcze tem, co cię tak pochłaniało przed kilku laty, o czem nie śmiałaś mówić z nikim i co omal nie przyprawiło cię o utratę czci? Dla ciebie-to przerobiłem tę książkę, starając się uczynić ją jaśniejszą. Przeczytawszy ją, nie mów o niej nigdy inaczej niż tonikiem wzgardy i rzuć ją do palisandrowej szafki za inne książki, najlepiej zostaw nawet parę kartek nieprzeciętych.
Nietylko parę kartek nierozciętych zostawi niepełny osobnik uważając się za filozofa, dlatego że zawsze obcy był owym szalonym wzruszeniom, które sprawiają, iż szczęście nasze na cały tydzień zależy od jednego spojrzenia. Inni, dochodząc dojrzałego wieku, silą się, przez ambicję, zapomnieć, iż kiedyś mogli się tak poniżyć, aby się zalecać do kobiety i narażać się na upokarzającą odmowę; tacy ludzie znienawidzą tę książkę. Wśród tylu inteligentnych ludzi, którzy potępili to dzieło z rozmaitych powodów, ale zawsze z gniewem, śmieszni wydali mi się jedynie ci, którzy — cóż za dubeltowa próżność! — utrzymują, że zawsze byli wyżsi nad słabostki serca, a mimo to są natyle bystrzy, aby ocenić a priori ścisłość traktatu, będącego jedynie logicznym opisem tych słabostek.
Osobistościom poważnym, zażywającym w świecie sławy ludzi rozsądnych i zgoła nie romantycznych, łatwiej jest o wiele zrozumieć romans, choćby najnamiętniejszy, niż książkę filozoficzną, w której autor na chłodno opisuje rozmaite okresy choroby duszy, zwanej miłością. Romans wzrusza ich nieco; natomiast wobec traktatu filozoficznego są ci rozsądni ludzie niby ślepi, którzyby sobie kazali czytać opis obrazów z muzeum i mówili do autora: „Przyzna pan, drogi panie, że pańskie dzieło jest straszliwie niejasne“. A co będzie, jeżeli temi ślepcami będą ludzie inteligentni, oddawna piastujący tę godność i mający olbrzymie pretensje do nieomylności? Ładnie obejdą się z biednym autorem! To właśnie zdarzyło
Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/26
Wygląd
Ta strona została przepisana.