Strona:PL Stendhal - O miłości.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niemożliwa jest w krajach, gdzie jedyną śmiesznością jest chybienie drogi do szczęścia, nie zaś naśladowanie jakiegoś sposobu bycia. Na południu, nieufność i obawa przed zmąceniem rozkoszy wszczepia wrodzony podziw dla zbytku i przepychu. Obacz dwory w Madrycie i Neapolu; obacz funzione w Kadyksie, to dochodzi do szału[1].
2. Francuz uważa to sobie za największe nieszczęście, niemal za śmieszność, gdy musi spędzać czas samotnie. A czem jest miłość bez samotności?

3. Człowiek pochłonięty namiętnością, myśli tylko o sobie: człowiek, który pragnie uważania, myśli tylko o drugich. Więcej jeszcze: przed rokiem 1789, bezpieczeństwo osobiste można było znaleźć we Francji jedynie należąc do jakiejś korporacji, sądownictwa naprzykład[2], i mając poparcie członków tej korporacji.

  1. Patrz podróż po Hiszpanji p. Semple; wierny obraz. Znajdziecie u niego opis bitwy pod Trafalgarem, słyszanej z daleka, który zapamiętacie.
  2. Correspondance Grimma, Styczeń 1783.
    „Hrabia de N***, kapitan gwardji, podrażniony tem, że nie znalazł miejsca na balkonie w dniu otwarcia nowej sali, próbował, bardzo niewłaściwie, wyparować pewnego godnego prokuratora; ów, niejaki pan Pernot, nie chce ustąpić. — To jest moje miejsce. — Nie, moje. — A kto pan jesteś? — Jestem pan Sześć Franków... (to była cena miejsc). Wymiana słów coraz żywsza, obelgi, kuksańce. Hrabia N*** posunął nieprzyzwoitość do tego, że potraktował biednego sądownika jak złodzieja, w końcu ośmielił się kazać sierżantowi aby go ujął i odprowadził na strażnicę. Pan Pernot udał się tam z wielką godnością, a wyszedłszy pospieszył wnieść skargę do komisarza. Potężna korporacja do której miał zaszczyt należeć, za nic nie pozwoliła aby miał cofnąć tę skargę. Wytoczono tedy rzecz przed parlament. Pana de N*** skazano na wszystkie koszta, na przeproszenie prokuratora, na zapłacenie mu dwóch tysięcy talarów odszkodowania, które, za jego zgodą, rozdano ubogim więźniom w Conciergerie; co więcej, zalecono wyraźnie rzeczonemu hrabiemu aby nie nadużywał na przyszłość rozkazów królewskich jako pozoru dla zakłócenia widowisk, etc. Przygoda ta narobiła hałasu, urosła do wielkich rozmiarów: całe sądownictwo czuło się obrażone zniewagą wyrządzoną człowiekowi noszącemu jego szaty etc. Pan de N***, chcąc zatrzeć swą przygodę, udał się po laury do obozu w Saint-Roch. Nie mógł uczynić nic lepszego, powiadano: trudno wątpić o jego talencie do zdobywania szturmem obronnych miejsc“. (Grimm, część trzecia, tom II, str. 102).
    Wyobraźcie sobie nieznanego filozofa w miejsce pana Pernot. Użyteczność pojedynku.
    Patrz dalej, str. 496, wcale rozsądny list Beaumarchais’go, który odmawia jednemu z przyjaciół krytej loży na Wesele Figara. Póki myślano, że ta odmowa odnosi się do pewnego księcia, wrzenie było wielkie, mówiono o surowych karach. Wszystko obróciło się w śmiech, kiedy Beaumarchais oświadczył, że list jego zwrócony był do prezydenta du Paty. Daleko jest od r. 1785 do 1822! Nie rozumiemy już tych uczuć. I chcą, aby ta sama tragedja, która wzruszała tamtych łudzi, dobra była dla nas!