Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Muszę odwiedzić pewnego chorego, wykrzyknął z błędnym wzrokiem. Żegnam panią. I uciekł, zapominając pożegnać się z panią domu, którą bardzo zgorszył ten brak uszanowania ze strony księżula.
— Wszak to pani człowiek? spytała margrabina de Pauville, siedząca po prawej stronie.
— Et, siostrzeniec mojej pokojowej, odparła księżna uśmiechając się wzgardliwie.
— Księżulo! wykrzyknęła baronowa de Bruny, siedząca po lewicy.
To słowo księżulo, rzucone tak wzgardliwie na głowę biednego księdza Clement, który miał tak ładne włosy, wspomogło jego sprawę w sercu Lamiel.
Zamiast myśleć o nędzy jego argumentów w porównaniu do niewzruszonych jak granit rozumowań doktora Sansfin, ujrzała go młodym, naiwnym, i, wskutek swego ubóstwa, zmuszonym powtarzać głupstwa w które może nie wierzył. „Czy Burke, powiadała sobie, wierzył w brednie które miotał na Francję? Ależ nie, wykrzyknęła, mój księżyk jest porządny człowiek“.
Tu zamyśliła się głęboko; nie wiedziała jak sobie dowieść, że ksiądz jest porządny człowiek; wiedziała zresztą dobrze, że rozmowa, jaką z nim miała przed chwilą, postawiła ją, w stosunku do tego sympatycznego człowieka, w roli doprawdy osobliwej. Po upływie kwadransa była tem zachwycona; wszystko bowiem co dawało pokarm jej inteligencji było dla niej szczęściem, a tutaj musiała zgadywać, co mogło do tego stopnia zmieszać młodego księżyka. Nigdy nie wydawał się jej tak ładny.
— Co za różnica, myślała, te rysy a fizys doktora! Pytałam go, co to jest miłość; no i mimo woli powiedział mi. Trzeba mi się zdecydować. Czy on mnie kocha? Widuje mnie codzień, i codzień z większą radością; odnosi się do mnie ze szczerą i żywą przyjaźnią, jestem naprzykład pewna, że on znacznie woli mówić ze mną niż z księżną, a przecież ona wie tyle rzeczy! Ona ma sposób mówienia