Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ha, ha! mój poczciwy doktorze, co pan mi za baśnie opowiada! Na szczęście, jest pan zabawny.
Arcydziełem doktora było nadać ten charakter rozmowom, jakie miał z ładną chorą; uważał że po poważnym tonie, w jakim musiała rozmawiać z księżną, zawsze jej będą nieskończenie milsze chwile spędzone w jego towarzystwie.
„I, powiadał sobie, gdyby nawet któregoś dnia jeden z owych bezecnych młokosów, których nienawidzę i którym natura dała ciało bez skazy, zechciał pleść czułe słówka memu klejnocikowi, ten ton przestraszy nadskakującego ciemięgę, a ja będę ich mógł łatwo ośmieszyć“.
Mimo że krew biednego ptaszka, którego doktór przyniósł chorej, budziła w niej zrazu wstręt, zdołał jej wszakże umieścić w ustach krwawą gąbeczkę. Co więcej — rzecz znacznie donioślejsza — akcentem głosu, jaki przybrał doktór, udało mu się wmówić w dziewczynę, że popełnia wielką zbrodnię. Kazał jej powtarzać za sobą straszliwe zaklęcia, w których zobowiązywała się nie zdradzić nigdy, że to on jej poradził brać krew ptaka. Widok śmierci ładniutkiego stworzonka poruszył głęboko duszę dziewczyny; zakryła oczy chusteczką, aby nie patrzeć na tę zbrodnię. Doktór rozkoszował się widokiem żywych wzruszeń, o jakie przyprawił tę śliczną istotkę.
„Będzie moją“, powiadał sobie.
Dusza jego była przepełniona szczęściem, że zdołał uczynić młodą dziewczynę swą wspólniczką. Gdyby ją pchnął do największych zbrodni, nie byłaby bardziej jego wspólniczką. Wytyczył drogę tej młodej duszy: to najważniejsze. Drugą korzyścią, nie mniej ważną, było, że uzyskał to stosując strach; tem samem dziewczyna miała się włożyć do dyskrecji.
Nawyk ten wspomogło cudowne wprost powodzenie, jakie zyskała śmierć ptaka. Skoro księżna uwierzyła, że jej młoda ulubienica pluje czasami krwią, najszaleńsze zachcenia Lamiel stały się dla niej