Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Błagam was, sąsiadko, nie mówcie nic szpetnego! Miejcie bodaj jakiś wzgląd na to dziecko, które mam z sobą.
Prośba ta, wyrzeczona namaszczonym tonem, wywołała tuzin odpowiedzi, które padły równocześnie, ale których niepodobna mi powtórzyć.
— Wracaj pędem do domu, Lamiel, krzyknęła pani Hautemare; i dziewczynka pobiegła szczęśliwa że może biec. Godna kobieta uczyniła sobie tę przyjemność, aby wyciąć porządne kazanie praczkom, kiedy te, zrozpaczone że nie mogą dojść do słowa, zaczęły krzyczeć wszystkie naraz, aby wypłoszyć panią Hautemare. Ale ta nieustraszona kobieta miała na sercu ich nawrócenie, i prawiła swoje przez pięć minut, z akompanjamentem trzydziestu kobiet krzyczących co wlezie.
Dzięki tym dwom chlubnym atakom na opornych przechodniów, praczki znalazły tego dnia sposób przepłoszenia nudy. Pani Hautemare znów miała co opowiadać mężowi zakrystjanowi i wszystkim kumoszkom. Najmniej ubawił się doktór, który zamiast wrócić do domu ochlapawszy praczki błotem, puścił się galopem w stronę mostu, nie myśląc o tem że fuzja podskakuje mu na grzbiecie w najpocieszniejszy sposób.
— Wielki Boże! powiedział sobie, cóż za głupiec ze mnie, żeby się wykłócać z temi łajdaczkami! Są dni, w których powinienbym się kazać wiązać służącemu do łóżka.
Aby zmienić bieg myśli, doktór szukał w pamięci, czy, na gościńcu którym wciąż jechał galopem, niema jakiego chorego, natyle naiwnego, aby uwierzyć że doktór zrobił dwie mile dla odwiedzenia go wieczór.
Naraz znalazł coś lepszego. Ksiądz du Saillard, proboszcz z Carville, wybrał się tego dnia na obiad do zamku de Saint-Prix, o trzy mile od swej parafji. Proboszcz ten był straszliwy w swoich nienawiściach — a była to jedna z grubych ryb kongregacji: — ale przez kompensatę — oto co ratuje cywilizację we Francji, że we wszystkiem jest jakaś kompensata — przez kompensatę tedy, straszliwy