Odwrócił się w stronę praczek aby się cieszyć ich popłochem: była to chwila, w której wszystkie naraz obsypywały go straszliwemi obelgami. Doktór nie mógł się oprzeć pokusie przejechania jeszcze raz przez bajoro. Wypuścił konia. Jedna z dziewczyn, która się znalazła tuż pod nosem konia, zlękła się strasznie; nie wiedząc co robi, rzuciła w konia drewnianą łopatkę do ubijania bielizny. Łopatka ta, rzucona ze strachu, przeleciała mimo oczu konia i padła o kilka kroków dalej. Baranek, przestraszony, wstrzymał się w miejscu, cofając się gwałtownie wstecz.
Ten nagły ruch wysadził jeźdźca z siodła; doktór, który był podany nieco naprzód, spadł do bajora na łeb. Błoto było ledwie na pół stopy głębokie, nie poniósł więc innej szkody prócz wstydu; ale wstyd ten był zupełny.
Rozciągnął się u stóp kobiety, która, przerażona niebezpieczeństwem, rzuciła przed siebie łopatkę.
Kobiety myślały, że doktór złamał conajmniej rękę; zlękły się: te normandki skalkulowały w mgnieniu oka widoki procesu. Była tu kwestja odszkodowania; każda uciekła aby jej doktór nie poznał i nie wymienił w swojej skardze.
On zerwał się jak błyskawica i wsiadł z powrotem na konia. Widząc z jaką szybkością wskoczył, praczki, które się zatrzymały o dwadzieścia kroków, zaczęły się śmiać z żywiołowym wybuchem szczęścia, które doprowadziło do szczytu wściekłość nieszczęsnego lekarza. Chwycił fuzję z groźnym zamiarem. Ale przy upadku fuzja zaryła się w ziemię, kurki zapchały się błotem, co więcej postradały krzesiwo. Kobiety nie wiedziały o nieszczęściu jakie zdarzyło się fuzji, i widząc że doktór bierze je na cel, zaczęły na nowo uciekać, wydając przeraźliwe krzyki.
Doktór, rozumiejąc że fuzja nie jest zdolna go pomścić, spiął wściekle ostrogami konia, który w kilka sekund znalazł się w dziedzińcu. Klnąc jak opętaniec, kazał sobie dać, nie zsiadając, ubranie i strzelbę, poczem pognał co koń wyskoczy na gościniec wiodący przez most na Houblon, o którym mówiliśmy już wprzódy.
Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/40
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.