Strona:PL Stendhal - Lamiel.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co jest szczęściem dla mnie?
— Że nie jestem usposobiona do żartowania z pańskich komplementów w stylu pani de Sevigné. Niechże pan będzie prosty, naturalny, niech mnie pan rozerwie po dostojności mego władcy i pana, hrabiego d‘Aubigné-Nervinde, jeśli się pan chce stać godnym mego kaprysu.
To słówko sprawiło, że la Vernaye zapomniał o swoim arsenale komplementów, zapomniał o kapitale swojej pamięci, i zdany na własne zasoby, wyraził swoje doraźne uczucie, nie troszcząc się zbytnio o poprawność zdań które mu się cisnęły do głowy.
Ta pierwsza niewierność nie dała dziewczynie ani szczęścia ani prawie przyjemności. Z chwilą gdy la Vernaye ochłonął, wracał do stylu Sevigné, jak mówiła Lamiel; do sławnego „bolą mnie twoje piersi“.
— Czy pan wie, co panu bardzo szkodzi? rzekła do margrabiego. Dwie rzeczy:
1° Że już będzie blisko sto dwadzieścia lat, jak pozwolono sobie wydrukować listy pani de Sevigné;
2° Że praczka zanadto krochmali pańskie żaboty, co czyni pana wdzięk nieco sztywnym. Niechże pan będzie trochę studentem, który się wyrwał ze szkoły.
Margrabia miał ją odwiedzić rano po raz trzeci i wracał galopem z Lasku, gdzie zostawił hrabiego, kiedy Lamiel usłyszała w dziedzińcu wracający powóz d‘Aubignégo: zbiegła spiesznie.
— Prędko, prędko, rzekła do woźnicy wskakując jednym susem i nie czekając aż lokaj jej pomoże; zmykaj: nie chcę być w domu dla jednego z przyjaciół którego zamówiłam.
— Dokąd pani każe jechać?
— Do rogatki d‘Enfer.
Jadąc ulicą de Bourgogne, na końcu mostu Ludwika XV, ujrzała młodego człowieka zachlastanego błotem. Serce zaczęło jej bić gwałtownie. Ten nie miał — to pewna — zbyt wykrochmalonego żabo-