Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ło nie kosztowały! Na twojem miejscu spaliłabym je. Dobranoc, uściskaj mnie.
Helena wróciła do siebie zalewając się łzami; miała uczucie, że od tych słów matki nie kocha już Juljana. Następnie gotowała się spalić listy, ale nim je wydała zniszczeniu, nie mogła się wstrzymać aby ich nie przeczytać. Odczytywała je tak długo, iż słońce było już wysoko na niebie, kiedy wreszcie namyśliła się iść za zbawienną radą.
Nazajutrz — była to niedziela — Helena udała się z matką do kościoła; szczęściem ojciec nie poszedł za niemi. Pierwszą osobą, którą spostrzegła w kościele, był Juljan. Jednem spojrzeniem upewniła się że nie jest ranny. Czuła się szczęśliwa bez granic; przygody nocne były o tysiąc mil od jej pamięci. Sporządziła kilka bilecików, określonych na strzępach zadeptanego papieru, jakie można znaleźć na posadzce w kościele; wszystkie zawierały to samo ostrzeżenie:
„Wszystko odkryte, wyjąwszy nazwiska. Nie pojawiaj się już na ulicy; będę tu przychodziła często“.
Helena upuściła świstek, spoglądając znacząco w stronę Juljana, który podniósł go i wyszedł. Wracając do domu w godzinę później, znalazła na schodach pałacowych strzępek papieru; uderzył ją zupełnem podobieństwem z temi, któremi posłużyła się rano. Podniosła go tak zręcznie, że nawet matka nic nie zauważyła; przeczytała:
„Za trzy dni ktoś wróci z Rzymu, dokąd musi się udać. Będzie śpiewał w biały dzień, w dni targowe, wśród zgiełku, około dziesiątej rano“.
Ten wyjazd zdziwił Helenę. „Czyżby się lękał muszkietu Fabia?“ powiadała sobie ze smutkiem. Miłość wybaczy wszystko, wyjąwszy dobrowolne oddalenie; bo też to jest największa męczarnia. Miast płynąć w słodkiem marzeniu, wypełnione rozpamiętywaniem uroków kochanka, życie staje się wówczas pastwą okrutnego wąt-