Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym nawet był głupcem, alboż zięć margrabiego de la Mole potrzebowałby się obawiać rywalizacji? Wszystkie głupstwa przebaczonoby mi, lub raczej policzono za zasługę. Błyszcząc talentami i wiodąc wspaniałą egzystencję w Wiedniu lub Londynie...
— Niezupełnie, drogi panie, gilotynka za trzy dni.
Juljan uśmiał się serdecznie z tego wyskoku humoru. To prawda, człowiek ma w sobie dwie istoty, pomyślał. Kiż djabłu wpadło do głowy uczynić tę złośliwą refleksję?
Więc dobrze, tak, mój przyjacielu, gilotynka za trzy dni, odpowiadał natrętowi. De Cholin najmie okno do połowy z księdzem Maslon. Kiedy przyjdzie do zapłaty za najem, która z tych godnych osobistości orżnie drugą?
Nagle przypomniał mu się ustęp z Wacława, tragedji Rotrou.

WŁADYSŁAW.
...dusza ma gotowa.
KRÓL, ojciec Władysława.
I rusztowanie także: potoczy się głowa.

Ładna odpowiedź! pomyślał, i zasnął. Rano obudził go czyjś mocny uścisk.
— Jakto, już! pomyślał Juljan otwierając błędne oczy. Myślał, że już jest w rękach kata.
Była to Matylda. Szczęściem, nie zrozumiała mnie. Ta refleksja wróciła Juljanowi całą zimną krew. Matylda wydała mu się zmieniona niby po chorobie; była wręcz nie do poznania.
— Nikczemny Frilair zdradził mnie, wołała łamiąc ręce; wściekłość dławiła jej mowę.
— Czy piękny byłem wczoraj, kiedym przemawiał? odparł Juljan. Improwizowałem, i to pierwszy raz w życiu! Co prawda, zachodzi grube niebezpieczeństwo, że i ostatni.
W tej chwili, Juljan grał na uczuciach Matyldy z zimną krwią biegłego pianisty grającego na fortepianie... Brak mi urodzenia, to