Przejdź do zawartości

Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podchwyciwszy słabą stronę pięknej panny, ksiądz de Frilair krwawił z rozkoszą jej serce.
— Czemu, mówił zwracając palące oczy na Matyldę, pan Sorel wybrał kościół, jeżeli nie dlatego, iż, właśnie w tej chwili, rywal jego odprawiał mszę? Wszyscy przyznają wiele inteligencji a jeszcze więcej przezorności szczęśliwemu człowiekowi, którym się pani interesuje. Cóż prostszego, niż ukryć się w ogrodzie pana de Rênal, który znał tak dobrze? tam, mając niemal pewność że go nikt nie zobaczy, nie schwyci ani nie będzie podejrzewał, mógł zadać śmierć kobiecie, o którą był zazdrosny.
Rozumowanie to, tak słuszne na pozór, do reszty wyprowadziło Matyldę z równowagi. Ta dusza harda, ale nasycona oschłym rozsądkiem wielkiego świata, nie łatwo zdolna była zrozumieć rozkosz drwienia sobie z wszelkiego rozsądku, tak żywą dla dusz z płomienia. W sferach w których obracała się Matylda, namiętność wyjątkowo chyba zdoła się wyzuć z rozsądku; z okna skacze się zwykle z piątego piętra.
Wreszcie ksiądz de Frilair uczuł się panem sytuacji. Dał do zrozumienia Matyldzie (bezwątpienia kłamał), że urzędnik mający oskarżać Juljana jest na jego rozkazy.
Skoro los wyznaczy trzydziestu sześciu przysięgłych na bieżącą kadencję, ksiądz de Frilair obrobi wprost i osobiście najmniej trzydziestu.
Gdyby Matylda nie była tak ładna, wielki wikarjusz nie mówiłby z nią tak jasno wcześniej niż za jaką piątą lub szóstą konferencją.