Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bliskiego grozy. Ta oschła dusza gorzała namiętnością: taką, do jakiej wogóle jest zdolna istota wychowana wśród owej wybujałej cywilizacji stanowiącej podziw Paryża.
Nazajutrz, wczesnym rankiem, Juljan znalazł się u księdza Pirard. Wjechał na dziedziniec pocztowemi końmi, zaprzężonemi do obdartej karety.
— Taki pojazd nie przystoi ci, rzekł surowy ksiądz z niezadowoleniem. Oto dwadzieścia tysięcy franków, które przesyła ci pan de la Mole; masz je wydać w ciągu roku, unikając, o ile można, śmieszności. (Tak znaczna suma, powierzona młodemu człowiekowi, przedstawiała w oczach księdza jedynie sposobność do grzechu).
Margrabia dodaje: Pan Juljan de la Vernaye otrzymał te pieniądze od ojca, którego niema potrzeby określać bliżej. Pan de la Vernaye uzna może za właściwe przesłać jaki upominek panu Sorel, cieśli w Verrières, który go chował w dzieciństwie... Będę mógł podjąć się tego zlecenia, dodał ksiądz; nakłoniłem wreszcie pana de la Mole, aby się pojednał z tym jezuitą Frilair. Jego wpływy są stanowczo, jak dla nas, zbyt potężne. Uznanie twego wysokiego urodzenia przez tego człowieka który trzęsie całem Besançon, będzie jednym z tajnych warunków układu.
Juljan nie mógł zapanować nad swą radością, uściskał księdza, czuł że dopływa do portu.
— Pfe! rzekł ksiądz Pirard odpychając go; cóż to za światowa próżność?... Co się tyczy Sorela i jego synów, ofiaruję im, własnem imieniem, pięćset franków pensji, którą podejmę się wypłacać każdemu z nich, o ile będę z nich zadowolony.
Juljan stał się znowu chłodny i wyniosły. Podziękował, ale w sposób ogólnikowy i nie obowiązujący. — Byłożby możliwe, powiadał sobie, abym ja był naturalnym synem jakiego magnata, wygnanego w nasze góry ręką Napoleona? Z każdą chwilą, myśl ta zdawała mu się mniej nieprawdopodobna. Moja nienawiść do ojca, to też może dowód... Nie byłbym już potworem!
W niedługi czas po tym monologu, piętnasty pułk huzarów,