Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drzwi. Juljan spojrzał na nią; zbladła, połajała sużącą, matce nie raczyła nawet odpowiedzieć.
— Jeśli im przyjdzie na myśl otworzyć okno, zobaczą drabinę! rzekł Juljan.
Uścisnął jeszcze raz Matyldę, skoczył na drabinę i zsunął się raczej niż zszedł; w jednej chwili był na ziemi.
W trzy sekundy później, drabina znalazła się pod lipami, honor Matyldy był ocalony. Juljan, oprzytomniawszy, spostrzegł że jest cały we krwi i prawie nagi: skaleczył się zsuwając się nieostrożnie.
Nadmiar szczęścia wrócił mu całą energję: gdyby się znalazł w obliczu dwudziestu ludzi, rzucić się na nich samemu, byłoby dlań w tej chwili jedną rozkoszą więcej. Szczęściem, waleczność jego nie spotkała się z żadną próbą; położył drabinę na zwykłem miejscu, owinął ją łańcuchem, zatarł ślady na grządkach pod oknem Matyldy.
Gdy wodził po ciemku ręką po miękkiej ziemi aby się upewnić że ślad jest zupełnie zatarty, uczuł że coś mu pada na rękę, był to warkocz Matyldy: obcięła połowę włosów i rzuciła mu je.
Stała w oknie.
— Posyła ci to twoja służebnica, rzekła dość głośno, na znak wiekuistej wdzięczności. Wyrzekam się własnej woli, rozumu, bądź moim panem.
Juljan, zwyciężony, omal nie pobiegł po drabinę aby wrócić do jej pokoju. Wreszcie, rozsądek zwyciężył.
Dostać się z ogrodu do pałacu nie było rzeczą łatwą. Udało mu się otworzyć siłą drzwi do piwnicy; znalazłszy się w domu, musiał wyważyć, możliwie najciszej, drzwi do swego pokoju. Opuszczając wpół przytomnie sypialnię Matyldy, zostawił nawet klucz, który miał w kieszeni ubrania. Byleby (myślał) ona pamiętała o tem, aby ukryć ten zewłok śmiertelny!
Wreszcie, znużenie wzięło górę nad szczęściem; kiedy słońce wstawało, Juljan zapadł w głęboki sen.