Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale, powiadał znowuż, trzeba przyznać, że w całem jej obejściu niema cienia prostoty, tkliwości; nigdy nie zdała mi się wynioślejsza. Czyżby mną gardziła? Toby było godne jej: wyrzucać sobie to co uczyniła, jedynie z powodu mego urodzenia.
Gdy Juljan, dręczony uprzedzeniami czerpanemi w książkach i we wspomnieniach z Verrières, ścigał majak tkliwej kochanki, nie myślącej już o własnem istnieniu od chwili gdy uszczęśliwiła lubego, próżność Matyldy burzyła się.
Ponieważ od dwóch miesięcy przestała się nudzić, nie lękała się już nudy; w ten sposób, nie mając o tem pojęcia, Juljan stracił swą największą zaletę.
— Mam tedy władcę! powtarzała panna de la Mole, tonąc w zgryzocie. Jest człowiekiem honoru, doskonale; ale, jeśli urażę jego próżność, zemści się rozgłaszając nasz stosunek. Matylda nie miała dotąd kochanka i, w tej okoliczności która daje jakieś tkliwe złudzenie nawet najoschlejszym duszom, wydana była na łup gorzkich refleksyj.
— Ma nademną straszliwą władzę, skoro panuje grozą i może mnie okrutnie skarać, jeśli go doprowadzę do ostateczności. Sama ta myśl wystarczała, aby pannę de la Mole pchnąć do wyzywania Juljana. Odwaga stanowiła główną jej cechę. Nic nie było w stanie jej poruszyć, ani zagasić w niej uczucia wciąż odradzającej się nudy, prócz myśli że stawia na kartę całe istnienie.
Trzeciego dnia, gdy panna de la Mole wytrwale udawała, że go nie widzi, Juljan udał się za nią, po obiedzie, wyraźnie wbrew jej woli, do sali bilardowej.
— Sądzi pan widocznie, że pan zyskał nademną jakieś prawa, rzekła z ledwie wstrzymywanym gniewem, skoro, wbrew mej oczywistej woli, upiera się pan mówić ze mną? Wie pan, że nikt nie zdobył się na taką śmiałość?
Nic zabawniejszego nad tę rozmowę kochanków; bezwiednie żywili dla siebie uczucia nienawiści. Ponieważ żadne nie odzna-